Siatkarze Jastrzębia przegrali ten mecz chyba jeszcze przed wyjściem na boisko. Nawet podczas rozgrzewki widać było ten strach w oczach, co tylko potwierdziło się na boisku. Halkbank, niczym wytrawny łowca, pozwalał swojej ofierze na początku każdego seta trochę uciec, by później, bez większych problemów, ją dopaść i bezlitośnie wykończyć. Myślę, że siatkarze tureckiego klubu nawet za specjalnie się nie spocili podczas tego meczu.
Jastrzębiu brakowało wszystkiego: ataku, przyjęcia, bloku, zagrywki(!), no i jaj. Poza tym niesamowicie wnerwiali mnie jastrzębscy Janusze, którzy polecieli sobie to Turcji chyba jedynie na wycieczkę. Jednak skoro tak, to po co przywdziewali klubowe koszulki i robili za marną imitację klubu kibica, skoro zajmowali się głównie siedzeniem z założonymi rękami i robieniem zdjęć? Ich klub męczy się, próbuje walczyć w PÓŁFINALE LIGI MISTRZÓW, a ci siedzą jak na turnieju snookera...
Wstyd! Od razu widać, że to grono "przyjaciół klubu (czyt.-prezesa)".
Podopiecznym Lorenzo Bernardiego i tak gratuluję, gdyż samo znalezienie się w Final Four (podczas gdy nie ma w nim ani jednej włoskiej drużyny!) samo w sobie jest wielkim sukcesem. Oby szybko wyrzucili z głów dzisiejsze spotkanie i pokazali jutro siatkówkę, do której przyzwyczaili nas w ostatnich miesiącach. Jest szansa ograć rusków, którzy finałów drugiej kategorii nienawidzą i nie potrafią się na nie zmobilizować. Ograć Zenit i wrócić do Polski z brązowym medalem byłoby czymś wspaniałym dla zawodników i kibiców (tych prawdziwych) Jastrzębskiego Węgla.