miccao pisze: ↑28 lip 2023, o 18:55
Nie wiem czy ktoś już o tym pisał - Polska to pierwsza od 1996 roku ekipa, która wygrała VNL (LŚ) będąc jej gospodarzem. 27 lat temu tryumfatorami turnieju w Rotterdamie zostali Holendrzy, ot taka ciekawostka.
Jak widzę nick, którego nie kojarzę, to uwielbiam sprawdzać kiedy został dodany ostatni post.
Ciekawostka, która zainspirowała miccao do napisania pierwszego posta od 12 lat!
Póki jeszcze temat otwarty (nie rozumiem zamykania tematów, ale to inna sprawa).
Miałam niesamowitą przyjemność i szczęście oglądać finały vnl na żywo. Zaryzykowałam i opłaciło się. Oczywiście najważniejszy był ćwierćfinał, bo od tego zależalo, czy zagramy jeszcze dwa mecze. Po meczu z Brazylią byłam już spokojniejsza, bo mieliśmy 2 szanse medalowe przed sobą.
Niesamowicie zagraliśmy ten finał - brawo dla zawodników, trenera i sztabu, bo ostatniego dnia turnieju zagraliśmy swój najlepszy mecz. Dwa ostatnie sety to był swoisty szlem, a mogło się skończyć 3:0, bo prowadziliśmy 16:11 i wypuściliśmy ten set z rąk. Było wiele momentów, które zapadły mi w pamięć na żywo i cudownie się potem ogląda powtórkę, gdzie widzisz akcję i wiesz dokładnie, co sobie myślałaś w momencie, gdy to się działo na hali. Np. nawet z ostatnich rzędów piłki jakie kończył Kaczmarek były kosmiczne. Plasowanie w dziurę w bloku, wyciągnięty obija łokieć po koszmarnej wystawie Janusza, atak oburącz w drugiej akcji (pierwsza akcja to as na Zatorze - super start
), as na piłkę meczową, obrona kiwki Micah Maa! Marcin Janusz pewnie zszokował wszystkich zaczynając mecz od 4-5 kolejnych piłek do niego. W czwartym secie 6 pkt. z rzędu (pomijam błędy Amerykanów) zdobył dla nas Śliwka - Marcin dosłownie wycisnął go jak cytrynę w pierwszej linii. Muszę też wspomnieć o rozegraniu Olka w drugim secie, gdzie po nieskończeniu high balla przez Leona zrobił przerzut od Kaczmarka na prawę, gdzie sobie śmignął na pojedynczym bloku.
Nie oceniam nigdy rozgrywających ani techniki odbicia (zostawiam to sędziom i ekspertom), ale to się mogło podobać.
Brawo dla tej dwójki, bo zagrali kapitalnie. Wierzyłam, że to mogą być klasowi gracze również w kadrze, jeżeli zostanie im zapewniony odpowiedni czas na regenerację i trening. Cieszę się, że przerwa zapewniona przez trenera dała takie rezultaty. A co będzie później - czas pokaże. Piękny był moment, gdy Kurek zabrał Śliwkę ze sobą po odbiór pucharu. Fakt, że w wielkiej euforii i emocjach o tym pomyślał wiele o nim mówi jako o człowieku i kapitanie. Realizator oczywiście nie zakumał, że coś się dzieje i w ogóle nie pokazał tego momentu w czasie rzeczywistym xD
Jak Bieniek zszedł z boiska, a za nim Leon to miałam już ciemne myśli w głowie. Bo zagrywka to był nasz niesamowity atut, a tu w połowie meczu "straciliśmy" naszych dwóch najlepszych rozgrywających. Okazało się, że zagrywka Leona nie była niezbędna, a Huber świetnie zastąpił Bieńka.
Wejście Fornala było ogromnym szokiem. W końcu dotyczyło gracza, który od miesiąca nie grał, nie mógł być w rytmie meczowym i przeciętny kibic nie będąc na treningach nie mógł wiedzieć, czego się można po nim spodziewać. Tym bardziej, że pierwszą zagrywkę zepsuł, a pierwszy atak został zablokowany (piłka setowa i po zawodach). Grbić go jednak zostawił na następnego seta. Zastanawiałam się, czy ten mecz może być dla Fornala takim wejściem Śliwki w półfinale 2018, bez którego byśmy meczu nie wygrali. Wiadomo, z pewnymi różnicami. Fornal nie był na szczęście po nieudanych meczach i nazwaniu koszulką. Możliwe, że lepiej od niego przyjmował, ale ciężko mieć pewność, znając statystyki FIVB (kanał Polska Siatkówka do dzisiaj nie opublikował na tt końcowego raportu
). Na pewno dostał więcej piłek, choć ofensywnie wszedł w mecz miękko. Z czasem, jak się rozkręcił to wpadały i jakieś rykoszety i kiwki w 9. metr. Ale mimo wszystko chyba więcej dostał piłek w kontrze lub na piłce sytuacyjnej, jak nie za bardzo było jak inaczej rozegrać niż był to wybór Janusza.
Ciagle tli sie we mnie nadzieje, ze to jakis fejk.
Chyba zaczne zyczyc zaksie, tak jak kiedys skrze, bo powoli robi sie pasozytem na poziomie reprezentacyjnym.
Vital byl szczytem obiektywizmu. w porownaniu z Grbicem.
Przeciez nawet jak zacznie budowac ekipe z Fornalem na ME albo w sezonie olimpijskim to jest to czas stracony.
Grbic out.
Post na podstawie jednego zdjęcia Fornala na instagramie.
Dodatkowo czytałam wczoraj komentarz kibica zmartwionego dobrym graniem Śliwki i Kaczmarka, bo teraz trener to już się do nich na 100% przekonał i będzie mniej argumentów, żeby wybić mu z głowy granie takimi zawodnikami zanim znowu przegra nam ćwierćfinał. Jak się kogoś nie lubi, to nie ma znaczenia jak się spisze - w końcowym rozrachunku zawsze będzie to ze szkodą dla kadry.
Grbić wszystich zaskoczył tym ruchem w finale, zaufał Tomkowi. Tego samego dnia słyszałam w Szóstym secie, że Grbić twierdził, że lubi wrzucać zawodników na głęboką wodę, żeby zobaczyć jak sobie poradzą. I miałam właśnie taką refleksję, że może to jest ten sprawdzian dla Fornala - choć przeprowadzany chyba w najbardziej hardkorowy możliwy sposób. Ale on go zdał. Osobiście byłam w gronie osób, które uważały Tomka za pewniaka na ten moment sezonu, but who keeps the score?
Szkoda trochę, że Bednorzowi nie ułożył się od początku mecz z Japonią. Nie zmienił on wiele w mojej opinii o nim oraz jego przydatności dla drużyny i mam nadzieję, że trener jest w moim obozie.
Jakieś znaczenie ma teraz, że w fazie grupowej z USA zagraliśmy słabo albo że najpiękniejszą siatkówkę grali Japończycy? Wynik końcowy>>>styl w połowie turnieju trwającego 1,5 miesiąca. Ocena trenera po wynikach>>>>ocena trenera po wyborach personalnych przed meczami o medal. Fornal po straceniu szansy na granie w sezonie i wyjeździe na wakacje zmartwychwstał i pomógł zespołowi w najważniejszymi momencie. Bednorz zagrał więcej niż 2 mecze. Cieszmy się z tego. Jako jedyna ekipa w Europie stanęliśmy na podium. Warto to docenić, bo USA i Japonia mogły potraktować VNL poważniej niż my, mający w perspektywie trudniejsze ME przed sobą. Mam nadzieję, że uda się nam tak jak rok temu przywieźć medal z każdej imprezy (+kwalifikacja). Czy złoto? Fajnie by było się przekonać, że można w jednym sezonie wygrać wszystko i nie trzeba wybierać, ale żadnym medalem nie pogardzę, choć przejście półfinału to coś na co liczę (niezależnie czy spotkamy w nim Słowenię czy nie). Przypominają mi się zwłaszcza Włosi, którzy rok temu wygrali fazę zasadniczą vnl, zaprezentowali się koszmarnie w finałach, po czym odebrali nam czempionat. W tym roku znowu się nie popisali i ciekawi mnie, czy na następne imprezy będą w swojej optymalnej formie.