Ogarnij się i zacznij czytać ze zrozumieniemprzeemekk90 pisze:Pier...nie.lucass90 pisze: Dokładnie. Nie ma co zwracać uwagi na opinie osób, które wyraźnie jeszcze w d*pie ściska, że Anastasi w pół roku zdobył z Polską więcej medali, niż Lozano z Castellanim razem wzięci (plus jeszcze awans olimpijski, wywalczony w najtrudniejszym turnieju na świecie).
Jak DC zdobył złoto w Izmirze, albo Lozano srebro w Japonii to nie cieszyłeś się? Jak Castelani odniósł sukces to każdy pluł na Lozano, jak Castelaniemu nie wyszło we Włoszech to obaj są do dupy. Teraz jest cudotwórca AA, któremu (nie daj Boże) coś nie wyjdzie będzie na dnie. I tak koło się zamyka. Sukces ma wielu ojców, porażka- jednego.
Życzę mu jak najlepiej, ale szacunek jego poprzednikom jak najbardziej się należy.
Gdzie ja napisałem, że Lozano z Castellanim nic nie osiągnęli ? Gdzie niby okazałem im brak szacunku ? Gdzie napisałem, że obaj są "do dupy" ? Nie bądź tak przewrażliwiony...
Anastasiego od w.w. dwójki różni właśnie ta jedna, ale bardzo istotna rzecz: sukces w jednym turnieju pociągnął za sobą falę sukcesów w kolejnych. Za czasów panowania dwójki Argentyńczyków owszem, osiągnęliśmy dwa wspaniałe, wielkie sukcesy, jednak później się już tylko kompromitowaliśmy (LŚ, ME 2007, MŚ 2010). Włochowi udało się zbudować naprawdę bardzo silną drużynę, o której nikt nie powie, że "raz im tam coś wyszło, ale później wrócili na 'swój' poziom...". Nie ma co się oszukiwać, że Anastasi osiągnął to, czego oczekiwano po dwóch wcześniejszych obcokrajowcach - wyniósł polską reprezentację na poziom absolutnej światowej czołówki. Choć oczywiście efekty pracy (pozytywne rzecz jasna) każdego z nich, widać w polskiej kadrze do dziś.
Trochę to śmieszne, że nie ruszają Cię kłamliwe zarzuty pod adresem Anastasiego, a na byle jaką wzmiankę o Lozano i Castellanim zaczynasz bluzgać, wypominając mi brak szacunku