Noworoczny pisze:A ja mam jeszcze pytanko do zwolenników Wilfredo w kadrze (bez napinki, na luziku): Jakby Grzyb przywiózł następnego kubańskiego zawodnika, który również by miał w Polsce narzeczoną, i również szybko dostałby obywatelstwo. Powiedzmy, że byłby to atakujący. Załóżmy następnie, że biłby na głowę wszystkich polskich przekątnych, no, może poza Kurkiem, z którym prezentowałby zbliżony poziom. Leon byłby jeszcze wtedy najlepszym bez wątpienia przyjmującym w Polsce. Czy bylibyście za dołączeniem tego nowego do składu repry?
StanLee pisze:To chyba trochę odrealniona sytuacja, no nie?
Noworoczny pisze:Ze względu na przepisy, trochę tak. Ale możliwa teoretycznie.[....]
W takim razie, ten Kubańczyk musiałby trafić do naszego kraju, jako bardzo młody chłopak, i potem, już w naszym kraju przejść wszystkie szczeble szkolenia, a także - co prawdopodobne, występować już wcześniej w reprezentacji Polski kadetów i juniorów.
Natomiast zakładanie, że Leon może być forpocztą jakiejś nadciągającej wielkiej inwazji kolejnych siatkarzy kubańskich w przypadku naszej reprezentacji możemy z góry włożyć między bajki, bo jak tu już wspomniano przepisy FIVB wręcz uniemożliwiają występ w oficjalnym spotkaniu więcej niż jednego naturalizowanego siatkarza, mającego za sobą grę w reprezentacji seniorów innego kraju. Jeżeli ma się do dyspozycji kilku, czy - jak w przypadku rosyjskiej siatkówki – nawet kilkunastu naturalizowanych siatkarzy, bądź siatkarek, którzy mogliby z powodzeniem aspirować do kadry seniorskiej tej nowej, przyszywanej ojczyzny, to pojawia się w tym wypadku nie zawsze wcale aż tak prosty problem, że trzeba wybrać tego jednego, jedynego, potencjalnie najbardziej w tej reprezentacji przydatnego. I tak się w przypadku wspomnianej rosyjskiej siatkówki często zdarzało. Wiemy przecież, że przykładowo w ostatnich latach najpierw Alekno stawiał na byłego rozgrywającego reprezentacji Białorusi Aleksandra Butko, wiec w rosyjskiej sbornej jednocześnie z nim nie mógł występować były atakujący reprezentacji Ukrainy Mykoła Pawłow. Trochę później, już za kadencji Woronkowa grał głównie Pawłow, to Butko z konieczności musiał pauzować. W obecnym sezonie, kiedy Pawłow ma poważne problemy zdrowotne, do reprezentacji mógł powrócić Butko i przynajmniej zapowiedzi są takie, ze zobaczymy go również w kadrze Alekny na Pucharze Świata w Japonii. A gdyby Butko z różnych powodów nie mógł, to kto wie, czy w sbornej nie zobaczylibyśmy Divisa, którego w okresie, kiedy grał w Polsce, czy słowackiej reprezentacji nikt chyba nie podejrzewał, że Lukas podobnie jak Gerard Depardieu też jest Rosjaninem, choć może akurat nie znad Sekwany, tylko "spod samiuśkich Tater”.
Identyczny problem z blokowaniem miejsc przez jednych naturalizowanych siatkarzy innym naturalizowanym siatkarzom, mamy też w przypadku kilku innych europejskich reprezentacji - na przykład tacy Niemcy mogliby mieć od kilku lat w swojej kadrze, ciekawego naturalizowanego kubańskiego siatkarza, ale jemu drogę do występów w koszulce z Bundesschild blokuje na razie były reprezentant Węgier Grozer, który należy do grona kilku najlepszych atakujących świata i Vital Heynen byłby głupcem, gdyby sam z niego zrezygnował.
Noworoczny pisze:[......] Mnie jednak chodziło o to, czy dla zwolenników Leona w kadrze byłaby jakaś granica, poza którą przestaliby się cieszyć wynikami kadry. Ciekawe zagadnienie.
A jeszcze ciekawsze by było, gdyby polska siatka słabowała mocno.
Siatkówka to jednak nie piłka ręczna, lekkoatletyka, czy rugby (np. Francuzi w ubiegłym roku naturalizowali czterech rugbystów - a jest to sport nad Sekwaną znacznie bardziej popularny od siatkówki - i nie ukrywają specjalnie nawet tego, że powodem takiego kroku było to, że trójkolorowi ostatnio mocno spuścili z tonu) - przepisy o naturalizacji siatkarzy są tutaj akurat znacznie mniej liberalne i w tym sporcie zmieniającym barwy reprezentacyjne zawodnikom, czy zawodniczkom, jest potem znacznie trudniej przebić się do kadry nowej ojczyzny, niż tym siatkarzom, którzy są obywatelami danego kraju już z urodzenia. I też jestem zdania, że to w sumie dobrze, że istnieją tego typu zabezpieczania chroniące nasz sport przed ewidentnymi przegięciami, jakim było wystawienie przez arabskich szejków praktycznie zupełnie nowej, podkupionej reprezentacji "szczypiornistów-kondotierów". W przypadku przepisów FIVB, a nawet szczególnie właśnie siatkarzy kubańskich, takie możliwości tworzenia podobnych ”zaciężno-kondotierskich” reprezentacji na przykład przez któryś z krajów arabskich zwyczajnie nie istnieją. Z roku na rok na przykład w rozgrywkach LŚ widzimy sami, że nieustanne ucieczki i wyjazdy z "wyspy wolności" kolejnych generacji utalentowanych siatkarzy sprawiają, że do reprezentacji seniorów, lub seniorek coraz szybciej trafiają coraz to młodziej wyglądający zawodnicy kubańscy – teraz to już najczęściej są nawet 16-17-latkowie. Jest też jeszcze druga mniej widoczna, a bardziej formalna strona tego medalu; rzucając młodych zawodników na głęboka wodę i wystawiając bardzo szybko w rozgrywkach seniorskich juniorów, czy nawet jeszcze kadetów, niejako przy okazji działacze kubańscy blokują im potem w miarę łatwą i bezproblemową drogą do zmiany "obywatelstwa sportowego" w rozumieniu FIVB. Zatem niebezpieczeństwo, że w dającej się do przewidzenia przyszłości siłę, może nie akurat polskiej, ale jakiś innych, przykładowo katarskiej siatkarskiej reprezentacji, będą stanowili praktycznie sami naturalizowani gracze kubańscy w kontekście obecnych regulaminów FIVB zwyczajnie nie istnieje i nawet w ramach niekiedy całkiem płodnych zabaw umysłowych polegających na rozpatrywaniu różnych możliwych historii alternatywnych, chyba nie ma sensu podobnych, czyli aż tak bardzo nieprawdopodobnych scenariuszy rozpatrywać. Na razie jeszcze, inaczej niż w przypadku reprezentacji polskich siatkarek, reprezentacji piłkarzy, albo koszykarzy, żaden naturalizowany siatkarz w reprezentacji siatkarzy nigdy nie zagrał nawet przez pół minuty i chyba najważniejszą sprawą, która nam nieco umyka jest to, że sam Leon deklaruje dziś chęć gry w biało-czerwonych barwach. A skoro ma już w szufladzie biurka także polskie obywatelstwo, to są przynajmniej wreszcie jakieś realne szanse, aby grając dla biało-czerwonych barw Leon rzeczywiście na boisku siatkarskim mógł kiedyś wystąpić. Choć przyznam, że sam wcale nie jestem taki pewien tego, czy ostatecznie kiedykolwiek do tego dojdzie, bo przeszkód biurokratycznych w drodze do wyrobienia FIVB-owskiej polskiej licencji sportowej dla Leona pozostało jeszcze bez liku - przede wszystkim mam na myśli wymaganą zgodę kubańskiej federacji. A sam PZPS, mimo że i Polsat na związek zaczął wyraźnie teraz naciskać, w sprawie Leona, zarówno w centrali FIVB, jaki i też w Hawanie prawdopodobnie na razie nie zaczął nawet jeszcze wstępnie rozmawiać. Kto miałby zresztą teraz prowadzić takie rozmowy, skoro Przedpełski został w Polsce - można powiedzieć - uziemiony? Może Wanio?
Nie jest więc to wszystko takie proste. Na przylot innych siatkarskich kubańskich kosmitów nad Wisłę nie liczcie, choćby dlatego, że siatkarze o skali talentu Leona nawet i na Kubie nie rodzą się przecież wcale na kamieniu. Tym bardziej nimi w polskiej reprezentacji nie warto straszyć - trzeba mieć świadomość, że to wszystko zwyczajne strachy na lachy. No chyba, że wiemy, iż sprawia nam to jakąś przyjemność, czyli, że po prostu odrobinę lubimy się bać. Ale w końcu po co Światowid miał te swoje cztery głowy? Pewnie właśnie po to, żeby widzieć, z którego kierunku nadciągają kubańscy siatkarze.