Diomedea pisze:
W 2012 Giba mial cos okolo 36 lat. Michal jeszcze mlodszy. Ale wejscia Giby wygladaly dramatycznie slabo.
A Michal raczej przewidywany do 6ki. Choc sadze, ze ci starsi sa w stanie wykrzesac jeszcze troche sil. Pooatakowac na uformowanym bloku moze miec Michal okazje i na zgrupowaniu i w LN.
Giba miał w tym turnieju w zasadzie jedno wejście - stary Rezende raczej dla wszystkich dość niespodziewanie wpuścił go przy 23:22 dla Brazylii w III secie, czyli wtedy, kiedy dosłownie dwie piłki dzieliły canarinhos od mistrzostwa olimpijskiego. To ten moment
https://youtu.be/HUFj2r755NE?t=5603
Zapewne Bernardinho miał wtedy nadzieję, że jego zespołowi pomoże "serce mistrza", a przede wszystkim wielkie doświadczenie boiskowe kapitana i wieloletniego lidera jego drużyny, w takiej sytuacji gry o wielką stawkę, kiedy jedna, dwie piłki decydują o tym, czy wszystko wygrywasz, czy wszystko tracisz. Jednak tym razem stara strzelba w finale III aktu jakoś nie wypaliła, Brazylijczycy przegrali z Rosjanami końcówkę tego fenomenalnego, pamiętnego meczu 27:29, a później cały wielki finał olimpijski 2:3.
Bernardinho zabrał wtedy na Igrzyska do Londynu w 2012 Gibę już nie tyle jako pełnowartościowego siatkarza gotowego do gry, co bardziej lidera mentalnego zespołu i jego wejście w meczu o złoto na parkiet w takiej sytuacji też poniekąd miało taki właśnie charakter. Tym razem Brazylijczykom nie wyszło, jednak zasada, że "nigdy nie lekceważ serca mistrza" także w siatkówce częstokroć się sprawdzała, bo np. w kolejnych Igrzyskach w podobnej sytuacji przy stanie 0:2 dla Rosjan w meczu o brąz, inny weteran i były mistrz olimpijski wtedy prawie 40-latek William Priddy, który na dobrą sprawę zakończył już czynną karierę kilka lat wcześniej i przez dwa-trzy sezon nie grał nigdzie, wpuszczony przez Johna Sperawa z kwadratu w sytuacji dla Amerykanów praktycznie już beznadziejnej, odwrócił losy tego meczu i pozwolił Amerykanom na cieszenie się z brązowych krążków.
Swoją drogą to nie jest tajemnicą, że takim liderem mentalnym i dobrym duchem zespołu w reprezentacji Heynena obok Kubiaka jest Damian Wojtaszek, więc generalnie nie dziwi że Vital nawet jeśli wie, że Damiana - choć pewnie bardzo by chciał nie będzie mógł zabrać do Tokio, to jednak przynajmniej chce go mieć teraz ze sobą w Rimini podczas rozgrywek Ligi Narodów w bańce. Bo OK Kuba Popiwczak czysto sportowo pewnie i nawet z Wojtaszkiem sportowo dość wyraźnie wygrywał, ale tej wartości dodatkowej mentalu Damiana i tego co potrafi ona dać drużynie, na pewno nie można lekceważyć. A dla trenerów, nawet tak wielkich jak Bernardinho, czy nie bójmy się tego porównania już także Vital, takie rzeczy też się zawsze bardzo liczyły i dalej liczą.