SerCos pisze:grzegorzg pisze:Podobne pytania zadawano w studio, dla mnie jednak bezsensowne. Dlaczego ? My na pewno nie przegralismy przez brak zgrania, tylko brak indywidualnych umiejetności. Ta "gra powtórzeń" jest pochodną własnie umiejętności indywidualnych. Chyba nikt normalny nie spróbuje przykryć zgraniem braków w przyjeciu
Takie braki można tylko zamaskować wzrostem siły ofensywnej na piłce wysokiej,zagrywką i blokiem co przyświecało Nawrockiemu.
Bzdura
Bułgarki miały na skrzydłach Rabadziewą, Nikołową i Wasilewą i przegrały wszystko. Azerki mają Rahimovą i Bayramovą na skrzydłach i to samo. Czeszki mają Havelkovą i Havlickovą i nic nie ugrały.
Japonki nie mają siły w ataku, a potrafią do znudzenia obijać albo nabijać piłki na blok i przy niedokładnym przyjęciu każda
potrafi dociągnąć piłkę do ataku. Tajki też nie mają wybitnych warunków, ale jakoś sobie dają radę i korzystają z tego co mają. [...]
[....]Może w męskiej to norma, ale w żeńskiej siła na siatce to nie wszystko mimo, że wszystko idzie w tą stronę.
Jeżeli z jednej strony mamy pretensje i krytykujemy mocno Nawrockiego, za jak to ujął trener Matlak "rzucenie siatkarek po pozycjach", to jednocześnie trudno powoływać się na grę i przykłady reprezentacji Japonii i Tajlandii, bo w przeciwieństwie do europejskiego stylu gry z jego bardzo daleką posuniętą specjalizacją pozycji w grze, praktykowaną często od bardzo wczesnego etapu procesu szkolenia, w stylu azjatyckim od niepamiętnych czasów tradycyjnie kładzie się nacisk właśnie na umiejętności uniwersalne zawodników. Co pozwala potem na pełną wymienność pozycji w obronie, wręcz wzorcową asekurację własnego ataku, a także ogólnie bardziej kombinacyjną i urozmaiconą grę w ofensywie.
Więc skoro skarżymy się i lejemy krokodyle łzy - całkiem zresztą słusznie - jak bardzo brakuje dziś naszej reprezentacji obok Ani, przynajmniej jeszcze jednej klasowej przyjmującej, potrafiącej przyjmować, nie mówiąc od dwóch następnych rezerwowych i że obsada tej pozycji to od bardzo dawna największy ból głowy kolejnych selekcjonerów naszej kadry, to jednak trudno zapatrywać się akurat na styl gry Japonek, gdzie dla odmiany brakuje rasowej atakującej, natomiast na przyjęciu trener Manabe ma relatywny kłopot bogactwa. Zresztą w ubiegłym sezonie w meczowej dwunastce Japonii zarówno podczas World Grand Prix, jak i potem na MŚ we Włoszech, były dwie rozgrywające, tylko jedna nominalna środkowa – Kana Ono, plus znakomita libero Mio Sato, a cała reszta - czyli pozostałe osiem dziewczyn w tej "12" to wszystko właśnie nominalne przyjmujące. Nawet jeśli brakuje im centymetrów, a trudno zaprzeczyć, że faktycznie wyraźnie brakuje, to jeżeli jest ich aż osiem, a nie tylko cztery, czy nawet tylko dwie (a wypadku naszej reprezentacji faktycznie jedna!) to Manabe w każdej chwili mógł sięgnąć po zmiany. Nie zapominajmy więc jednak o tym, że właśnie tylko dzięki tej swojej wszechstronności i częstym rotacjom w składzie Japonki mają tyle sił i są w stanie aby nawet przez 2.5-3 godziny w każdym meczu non-stop tyrać w obronie, albo grać bardzo cierpliwie w ofensywie asekurując w sposób wzorcowy i modelowy każdą piłkę w ataku.
Powołujemy się zatem na bardzo specyficzny styl siatkarski diametralnie różny od naszego. Dla przykładu, gdy drużyna gra z tylko jedną blokującą, jak właśnie Japonki w ubiegłym roku, to jednak ktoś musi fizycznie pełnić rolę środkowej bloku i trener Manabe wymyślił sobie, że funkcję tę będzie pełnić młoda rozgrywająca Miyashita. W zasadzie jako blokująca jest ona równie dobra, albo raczej równie bardzo mocno przeciętna jak większość jej koleżanek grających na skrzydle, więc specjalnej straty w jakości gry może o tyle wtedy nie było, że gra w defensywie Japonek tradycyjnie oparta jest na organizacji obrony w polu, a mniejszym na samym elemencie bloku. Z drugiej strony takie właśnie ustawienie z rozgrywającą zawsze na środku i dwoma skrzydłowymi zawsze w pierwszej linii niewątpliwie ułatwiało Japonkom wyprowadzanie kontr, a samej Miyashicie gubienie bloku. Początkowo, w finale WGP przyniosło im to spory sukces – bo pewnie tak należy traktować II miejsce, ale już MŚ we Włoszech dla Japonek okazały się klapą i być może również z tego powodu, w obecnym sezonie trener Japonek wycofał się z pomysłów całkowitego wyrugowania z kadry środkowych, oraz pełnej wymienialności funkcji i jednak powrócił do gry z dwoma nominalnymi blokującymi w ”6”. Ale to w sumie szczegół, bo japońskie, albo też tajskie niskie środkowe też przecież w żadnym wypadku nie są wcale takimi drewnami w obronie, jak nawet zdecydowana większość zawodniczek i zawodników grających dziś na tej pozycji w innych reprezentacyjnych drużynach
Tak sobie myślę, skoro w naszym wypadku przestawienie tylko dwóch siatkarek Skowrońskiej i Żebrowskiej wywołuje takie kontrowersje, to co by było gdybyśmy starali się skopiować styl gry Japonek i Nawrocki wzorem trenera Manabe Wołosz, czy Bełcik oprócz rozgrywania akcji dorzucił jeszcze drugą funkcję środkowej bloku? Podejrzewam, że najpierw same kadrowiczki, a potem wszyscy kibice, już całkowicie zwariowali by wtedy ze szczęścia.
Widać jednak z tego, że niestety jeśli chodzi o funkcjonujące w dalszym ciągu w kobiecej siatkówce dwa całkiem inne style gry: azjatycki i europejsko-amerykański (choć z ten pierwszy, co najlepiej pokazuje zmiana stylu gry reprezentacji Chin i Korei jest niewątpliwie w odwrocie), w dużym stopniu obowiązuje tutaj zasada "all or nothing". Po prostu trudno wyjąć z jednego lub drugiego stylu gry jeden element: np. grę w obronie z jednej strony, lub niewątpliwie znacznie większy potencjał ofensywny skrzydłowych z wzrostem powyżej 190 cm, czy nawet już teraz coraz częściej ponad 200 cm z drugiej i traktować je w całkowitym oderwaniu. Jedno, albo drugie. Jeśli chcemy mieć europejski styl gry i daleko posuniętą specjalizację na pozycjach, to jednocześnie zapominamy, że można podbić tyle piłek i grać w tak fantastyczny i spektakularny sposób w asekuracji, jak potrafią to robić znacznie bardziej wszechstronne, ale też znacznie niższe i sprawne fizycznie Japonki, czy Tajki.